Zapraszamy także do wzięcia udziału w loterii maja. Możecie w niej wygrać jaja pokemonów, tak więc nagrody są bardzo atrakcyjne. Niestety, nic nie ma za darmo i za jeden los musicie zapłacić 200$. Więcej informacji: klik. |
Tak, to ten dzień. Dzisiaj wraz ze swoimi "bliźniakami" wyruszasz w wielką podróż o lepsze jutro. To nie były przelewki, od tej wyprawy zależą dalsze losy wioski Hototekai. Aktualnie znajdowaliście się przed wyjściem z wioski. Starzec był również z wami, jego twarz wyglądała na beztroską, obojętną ale w głębi duszy był rozdarty: z jednej strony cieszył się że jego młode w końcu dorastają i opuszczają swoje gniazdo ale jednak z drugiej strony był przerażony, wiedział że jest szansa że nie wrócicie z tej wyprawy w komplecie albo spotka was okropny los.
-Żegnajcie... - Po tych słowach, dziadunio ulotnił się niczym mgła. Wam nie pozostało nic innego jak wyruszyć w nieznane. Dość żwawym kroczkiem ruszyliście wzdłuż małej dróżki - jedynej możliwej drogi prowadzącej w świat. Jamie rozpierała energia, był z lekka podniecony bo pierwszy raz opuszcza swoją wioskę dalej niż do lasu po jagody. Na jego ramieniu siedział sobie spokojnie Minccino rozglądając się na wszystkie strony, najwyraźniej on również pierwszy raz wyrusza w dalszą podróż. Kiedy po drodze oglądałaś swój nowy sprzęt, Jamie o mało co nie roztrzaskał by Ci twojego wypasionego aparatu. Mały nerwusek, a nawet nie przeprosił. Kai natomiast szedł sobie na uboczku, był bardzo spokojny i nie zwracał w ogóle na was uwagi. Tuż obok niego maszerował mały pokemon wojownik z ostrymi jak brzytwa mieczami zamiast rąk, on również nie zwracał na otoczenie i na was większej uwagi. Przeliście kilka metrów dalej bez słowa kiedy nagle Jamie nim się spostrzegł przywalił swoją łepetyną w jakiś ogromny drogowskaz i już zwijał się z bólu na ziemi. Mała ciapa. Na ów drogowskazie były strzałeczki na których pisało:
<---- Miasto Duchów
----> Miasto Słońca
Jamie nadal wił się na ziemi trzymając się za głowę a jego pokemon śmiał się w niebo głosy. Na twarzy Kai'a po raz pierwszy pojawiły się jakieś emocję, był lekko wystraszony tym drogowskazem. Czy to jakiś znak ? Droga w lewo prowadziła przez tajemniczy oraz mroczny las - z pozoru wyglądał na spokojny, czyżby cisza przed burzą? Natomiast droga w prawo przez dziwne mokradła - dostrzec było można dziwne, małe iskierki unoszące się tuż nad bagnem, dochodziły do was również dziwne dźwięki a raczej wycie jakiś pokemonów.
- Którędy idziemy ?- Spytał zaniepokojonym głosem Kai
Co wybrać? Z pozoru cichy las czy "głośne" mokradła?
Ostatnio edytowany przez Elmo (2012-03-03 22:14:33)
Offline
Zastanowiłam się chwilę, nie spuszczając oczu z drewnianej tabliczki. Miasto Duchów... nazwa ta nie była zbyt zachęcająca. Od razu wybiłam sobie z głowy pójście do tego miejsca. Pozostało Miasto Słońca... wydawało mi się, że owe miasto może być dobrym miejscem na odpoczynek po długiej wędrówce lasem.
- Idziemy do Miasta Słońca! Uważam, że te miasto będzie idealnym miejscem na krótki postój. Te mokradła nie wyglądają na zachęcające, ale jakoś damy radę. - nie czekając na zdanie towarzyszy ruszyłam w prawą stronę. Spokojnym krokiem omijałam kałuże błota, nie chcąc ubrudzić butów i spodni. W pewnym momencie przypomniałam sobie o czymś; a mianowicie o moich dwóch stworkach, które z pewnością chętnie wyszłyby na wolność. Wyjęłam więc dwa balle - jeden z Zoruą, drugi z Pansear'em. Przywitałam się z maluchami.
- Cześć Zorua! O to twój nowy przyjaciel, Pansear. Mam nadzieję, że jakoś się dogadacie. - uśmiechnęłam się promiennie, po czym przeskanowałam Zorcię Dex'em.
Offline
Po wycelowaniu w pieseczka, czerwone pudełeczko głośni zapikało i pokazało następujące informację:
Nazwa Pokemona: Zorua
Lvl: 5.oo
Płeć: Samiec
Ataki: Scratch, Leer, Pursuit
Natura: Wierna
Abillity: Illusion
Twoje dwa stworki najwyraźniej się polubiły, wymienili między sobą spojrzenia oraz uśmiechy i wskoczyły Ci na ramiona wydając przy tym dźwięki szczęścia. Kiedy rozejrzałaś się dookoła nie ujrzałaś nic nadzwyczajnego, wielkie kałuże błota, przegniłe drzewa oraz małe górki gnoju. Niby nic nadzwyczajnego ale wszystko było spowite jakąś tajemniczą aurą, nie wiem jak to opisać ale to coś niesamowitego. Pokemony w tym miejscu czuły się szczęśliwe i pełne energii nawet pokemony twoich towarzyszy. Jamie and Kai po wejściu na bagna nie pisnęli ani słówka. Najwyraźniej ta tajemnicza aura działa także na nich. Wszystko było w porządku kiedy nagle ta fajtłapa Jamie wpadł do wielkiej kałuży błocka, ale na szczęście szybko z niej wyszedł ale cały umaziany błotem aż do szyi. Kai lekko się zaśmiał i bez słowa wykonał gest ręką wyglądający mniej więcej tak
Jest to tak zwany *facepalm*.
-Nic, nic mi nie jest! - powiedział cichym głosem Jamie. Kiedy już tak w miarę się ogarnął tzn. strzepał błoto stanął prosto i nagle coś walnęło go w głowę O.O Kiedy bliżej się przyjrzeliście był to Pokemon a dokładniej Kakuna, kiedy Kai podniósł pokemona nagle zza drzew wydobyło się głośne bzyczenie jak by kilkunastu pszczół. Na chwilę umilkły ale kiedy Jamie swoją stopą złamał leżącą gałąź nagle zza drzew wyleciał rój Beedrilli patrząc na was ostrym wzrokiem. Kai powoli położył Kakune na ziemi i zaczął powoli się wycofywać, w twoją stronę natomiast Jamie chwycił swojego pokemona i biegiem podleciał do was. Kiedy już wszystkie Beedrill'e wyleciały uformowały się w jakiś szyk i uważnie się wam przyglądały.
Offline