Zapraszamy także do wzięcia udziału w loterii maja. Możecie w niej wygrać jaja pokemonów, tak więc nagrody są bardzo atrakcyjne. Niestety, nic nie ma za darmo i za jeden los musicie zapłacić 200$. Więcej informacji: klik. |
Joltik wyjrzał do pokoju i pokiwał głową, a ty wszedłeś tam. Kobieta znów stała pod ścianą. Uśmiech, który posyłała w twoją stronę spowodował napad dreszczy. Mimo iż wiedziałeś, że to jakaś zjawa, kobieta wyglądała strasznie realistycznie i przyciągała cię.
też nie mam pomysłów x.x więc trochę krótkie te posty :/
Offline
"Cholera, nie podobają mi się jej gry. Bawi się ze mną. Niby wzywa początkowo pomocy, ale później uśmiecha się półgębkiem i trudno poznać się w jej postawie" - myślę klnąc równocześnie siarczyście, również w myślach. Nie czekam długo, niemalże od razu kieruję swe kroki ku ów zjawie, spoglądając na nią nieufnym, choć spokojnym wzrokiem. Bez śladu strachu. Ów uczucie już mnie upuściło.
- Jeśli istotą rozumną jesteś i umiesz opowiadać na pytanie, nie dwuznacznym uśmiechem, zaś słowami, to pytam się: kim jesteś i jak zostałaś ów zjawą lub duchem? - zwracam się do monstrum podchodząc bliżej, z mieczem skierowanym ku ziemi, jednak będąc gotowy na sparowanie ciosu, lub sam wyprowadzeniu takowego.
Offline
Powoli zbliżałeś się do zjawy, która nie odpowiadała na twoje pytania. Idąc skupiłeś się na jej uśmiechu, jednak nagle straciłeś go z oczu spadając w dół. Przez szok nie poczułeś bólu, gdy podłoga zarwała się pod tobą i upadłeś na piętro niżej, jednak po kilkunastu sekundach pojawił się kujący ból w okolicach żeber. Łamiąca się i upadająca podłoga wbiła w powietrze obłoki kurzu, przez co jedyne co widziałeś to leżący obok ciebie Joltik. Kurz powoli się rozstępował, jednak nagle zza zasłony wyskoczyła ta sama kobieta. Tym razem na twarzy miała wraz nienawiści. Upadła na ciebie przyduszając cię, a jej paznokcie wbijały się jak szpony w twoją szyję.
Offline
"Chędożona flądra. Cholera, muszę działać za nim adrenalina opadnie i nie będę mógł się ruszyć" - myślę klnąc siarczyście, jednak ponownie w myślach. Nie czekam zbyt długo i nie bawię się w dżentelmeństwo. Jedną ręką staram się znaleźć miecz, a drugą zaś uderzam w skroń kobiety, a następnie, jeśli pod wpływem ciosu się odchyli, to popycham ją mocniej, jeszcze raz wpakowując w nią pięść - tym razem jednak otwartą, celując w nos. Nie bawię się w ceregiele, mam skrytą nadzieję, że uderzenie będzie na tyle silne, że kość nosowa wbije jej się w mózg. Jeśli takowy ma. Następnie odpycham ją najmocniej jak się da, jeśli mam wolną nogę, to nią, biorąc głęboki oddech i wołając o pomoc do mych pokemonów. Sam staram się zerwać z ziemi i znaleźć miecz - najlepszą broń na takowe monstra, jaką mam przy sobie. Cały czas staram się utrzymać dystans i nie pozwolić podejść tejże istocie do mnie.
"Kurde, chyba natrafiłem na demona. Niezbyt silnego, ale jednak. Źle wszystko oceniłem, cholera! Ona wcale nie zginęła w pożarze, najpewniej uratował ją duch, który ją opętał, a teraz nie chce opuścić. Albo już wcześniej była opętana. Mniejsza, wszystko jedno. Muszę dosięgnąć do plecaka i wyjąć sztylet, który jest chyba jedynym wyjściem na oddzielenie od siebie obu ciał. Nie zrobię tego jednak, jeśli jej jakoś nie obezwładnię, a to nie będzie łatwe, oj nie. Pomijając już sprawę, jak zdołam zdjąć i wygrzebać z plecaka broń" - myślę spoglądając na istotę spokojnym wzrokiem, starając się wyrównać oddech. W sercu jednak rodzi się lek.
Ostatnio edytowany przez Ririsu (2012-05-16 22:01:33)
Offline
Twój plan się powiódł i wydostałeś się z objęć kobiety dobywając miecza. Jednak nie widziałeś jej. Zacząłeś się cofać i potknąłeś się o nieprzytomne ciało Drillbura. Zobaczyłeś też, że drzwi wejściowe są zastawione, a wszystkie okna szczelnie zamknięte. W środku panowała ciemność. Tylko gdzieniegdzie potrafiłeś dojrzeć błysk oczu szura, od których odbiła się lekka poświata z lampki naftowej w środku pokoju.
Offline
"Cholera, Drilbur padł, to zły znak. Nie jest może najsilniejszy, ale aby w tak szybkim czasie się z nim rozprawić? Przecież ów zjawa miała jedynie ledwie chwile po zerwaniu się stropu, na znokautowanie go i trochę więcej czasu po tym jak się wydostałem z jej objęć" - myślę, wolną ręką chwytając za pokeballa i wycofując do niego Drilbura. Nie czekam długo, a ponownie zaczynam się cofać - ku drzwiom, bądź ścianie. Nie wątpię, aby spróchniałe drzwi były dla mnie jakąkolwiek przeszkodą, ale ja cie chcę uciekać, o nie, nie zostawię na pastwę straszydła moich pokemonów przecież. Nie ukrywam, iż jestem teraz ofiarą, a zjawa - łowczynią, więc muszę znaleźć jakieś miejsce, gdzie będę miał przewagę, czyli takowe, gdzie będę widział z wyprzedzeniem cień ducha - jeśli takowy w ogóle tworzy - rzucany od lampy naftowej oraz lokalizację uniemożliwiającą zaatakowanie od tyłu - tu zaś drzwi, bądź też ściana się kłania. Miecz ciągle staram się trzymać w pozycji obronnej. Nic nie robię, jedynie nasłuchuję i czekam...
Offline
Przez cały czas nie widziałeś zjawy, a jedynie jej ślady. Natknąłeś się także na zemdlałych Joltika i Frillisha, więc automatycznie schowałeś ich do pokeballa. Jedyne co znalazłeś jako miejsce czatu to mała przestrzeń między workami mąki poustawianymi pod ścianą. Znów usłyszałeś kroki idące w twoją stronę.
Offline
"Kurde, te worki z mąką zmniejszają mi pole manewru, ale lepszy rydz niż nic. Przynajmniej trudniej tej wiedźmie będzie się do mnie dostać z boku" - myślę nasłuchując. Czekam w pozycji obronnej, z mieczem ustawionym na takiej wysokości, aby jego czubek mniej więcej znajdował się na wysokości krtani istoty. Po chwili kontynuuję tok rozmyśleń - "Cholera, jeśli tak dalej pójdzie to nie zdążę wykonać egzorcyzmu i poleje się krew. Tylko kogo?"
Offline
Przed tobą znów stanęła kobieta. Znów, tak jak na początku jej oczy były puste. Nie było tam, tych przerażających oczu, które widziałeś podczas ataku na ciebie. Chciałeś automatycznie zamachnąć się mieczem, jednak nie mogłeś. Ciało tej istoty było prawdziwe i prawdopodobnie wciąż żywe.
Offline
"Cholera, jeszcze lepiej, teraz nawet nie wiem czy ta zjawa stara się uśpić mą czujność czy jakimś cudem wróciła - choćby na chwilę, do swojego normalnego, materialnego ciała" - klnę siarczyście w myślach spoglądając na kobietę wściekłym, nieufnym wzrokiem, ściskając mocno miecz dalej wycelowany w jej krtań. Jestem gotów do nadziania jej barku lub innego miejsca, w którego uszkodzenie nie powodowałoby jakichś poważnych powikłań i nie doprowadziłoby ją do trwałego kalectwa.
- Nie podchodź - mówię gniewnym głosem przez zaciśnięte zęby oddychając płytko. Z każdym ruchem krzywię się z bólu, jednak dziękuję stwórcy za adrenalinę, która teraz z przyspieszeniem nader wielkim krąży w mych żyłach.
Offline
Kobieta zatrzymała się słuchając komendy i patrzała się na ciebie błagalnym wzrokiem. Z jej ust ciągle wydostawał się bezgłośny szept Pomóż mi. Wyciągnęła do ciebie prawą rękę i otworzyła zaciśniętą wcześniej pięść dając znak, że nie ma zamiaru cię skrzywdzić. Usłyszałeś nagle ludzi dobijających się do zastawionych przez worki z mąką drzwi.
Offline
"Cholera, pierwszy raz wolałbym, aby ona ponownie stała się demonem. Teraz nie wiem co robić, jeśli faktycznie to ludzie, to wątpię, aby miło przywitali osobę dzierżącą miecz, której sztych wycelowany jest w gardło niewiasty" - myślę zaciskając pięści i chowając do pochwy miecz, jednak pozostawiając na nim rękę. Następnie nieufnie patrząc się na kobietę, podchodzę do drzwi rozkopując worki z mąką tak, aby owe osoby mogły się dostać do środka. Jestem gotowy na akcje i reakcje, jakby kobiecie znowu się zachciało ulegać mocom ducha. Jestem także gotowy na sparowanie ciosu wchodzących, bo ludzie są... nieobliczalni.
Offline
Gdy odchodziłeś kobieta ciągle patrzała w punkt gdzie stałeś przed chwilą jakby widziała coś czego ty nie byłeś w stanie dostrzec. Powoli zrzucałeś worki z mąką aż w końcu drzwi otworzyły się, pod naporem pięciu uzbrojonych w strzelby rolników, przewracając cię na plecy.
- Co tu się działo? - spytał się jeden z nich. - Słyszeliśmy tu niezły hałas.
Odruchowo spojrzałeś przez ramię na kobietę, a raczej na miejsce gdzie przed chwilą stała. Rozpłynęła się w powietrzu.
Taki wał xD
Offline
- A ja zaś usłyszałem krzyki podchodzące z właśnie tego miejsca i przybiegłem co sił - siostra Joy może potwierdzić. O dziwo nie był to ktoś potrzebujący, ale cholerny Gengar, który postanowił zabawić się czyimś kosztem - kłamię spoglądając spokojnym wzrokiem na tłumek ludzi. - Mam pytanie: gdzie tu znajduje się najbliższy urząd miasta czy jakiekolwiek inne miejsce, w którym przyjmuje tutejszy burmistrz? - po otrzymaniu odpowiedzi żegnam się grzecznie, polecając tłumkowi nie węszyć, gdyż Gengar osłabiony zbytnio nie jest. Swoje kroki kieruję do poke centrum, klnąc po cichu z bólu. Ktoś musi uleczyć me poki i opatrzyć mi rany.
Offline
Dostałeś swoją odpowiedź, która była dokładnym adresem ratusza i ruszyłeś. Kilka rolników ciągle stało pod wiatrakiem, jednak wkrótce wszyscy odeszli, a ty dotarłeś do Pokemon Centrum.
- Nic Ci nie jest? - spytała się siostra Joy. - Widziałam jak pobiegłeś do wiatraka, a drzwi zamknęły się za tobą i potem te hałasy. Postanowiłam wtedy wysłać rolników. - powiedziała.
Offline