Wykonawszy swoją pracę z zadowoleniem wzięłam należną mi wypłatę z wykonanie kilku porządków. Przeczytałam dopisek i lekko głowa przytaknęłam, rozumiałam, że profesor miał inne rzeczy do zrobienia i nie mógł zostać w laboratorium. Toteż przez kilka godzin obserwowałam pracę jego pomocników, jednak, gdy nastąpił wieczór to zajęcie w pełni mnie znudziło, w dodatku byłam zmęczona dniem pełnym wrażeń, toteż z Machop'em poszłam do pokoju córki Bircha, położyłam się do łóżka i wraz z moim towarzyszem zasnęliśmy oddając sennym marzeniom czy koszmarom.

Nie byłam zbyt zadowolona z tej pobudki, miałam nadzieje, że wreszcie w pełni zobaczę tego chłopaka, ale no cóż czas ruszać, a chciałam jeszcze stoczyć pojedynek z jakimś okolicznym trenerem, zamierzałam trochę wytrenować w walce Machop'a. Toteż po ubraniu się i zebraniu wszystkich rzeczy wyszłam energicznym krokiem razem z moim towarzyszem z laboratorium i ruszyliśmy przed siebie. Lecz widząc iż zbiera się na dość ulewny deszcz postanowiłam w lesie poszukać schronienia, a gdy tylko się przejaśni oraz będzie lepsza pogoda to ruszymy dalej. Może spotkam w lesie jakiegoś przechodnia chcącego walki albo pokemona, którego będę mogła po bitwie złapać, tym samym zyskując nowego przyjaciela. Byłam także ciekawa kiedy moje jajo się wykluje, już nie mogłam się doczekać, by zobaczyć Phanpi'ego. Ale zapewne to jeszcze trochę potrwa, zanim ten pokemon się wylęgnie. W końcu niedawno co go otrzymałam. Toteż powinnam być cierpliwa. Zatem wkroczyłam w las i rozglądam się na wszystkie strony, kontem oka obserwuję swojego towarzysza, abym go przypadkiem znowu nie zgubiła. Jednak i tak z powodu organizacji Plazma byłam ostrożna, w końcu już przybyli do Kanto z Unova w tak krótkim czasie... Nie wiem czy nadal mogę im uciec, ale muszę się starać, nie jestem jeszcze gotowa na walkę z nimi, z zwłaszcza na zniszczenie ich siedziby. Muszę się ulepszyć, by walczyć w ramię ze swoimi pokemonami. W końcu jestem wojowniczką, nie na darmo noszę na plecach założoną katane. Ten miecz służy do ochrony i do walki, muszę go wykorzystać tak jak moje umiejętności.

Ta pogoda była idealna, by złapać jakiegoś pokemona, zatem poleciłam Machop'owi by się schował w małej jaskini, a sama podeszłam do jednego z Wooper'ów. Uśmiechnęłam się przyjaźnie do stworzenia i rzekłam: - Witaj, jestem Hiyori, może się zaprzyjaźnimy? Nie obawiaj się mnie, nie zrobię ci krzywdy. Dogadajmy się. - Powiedziałam z uśmiechem na ustach i czekam na odpowiedź pokemona. Ten stworek wodno-ziemny na swojej drugiej ewolucji jako Quaqsire jest bardzo silny.

Nie byłam zła na Woopera, że rzucił we mnie kulką błota, wręcz przeciwnie wesoło się zaśmiałam i strzepałam z siebie ten brud. Pogłaskałam swojego Machopa i uspokoiłam go, by się nie gniewał na tego pokemona. Uśmiechnęłam się po raz kolejny do ziemno wodnego stworka. - Jesteś bardzo zabawnym pokemonem, co powiesz na to, żebyśmy razem podróżowali? Na pewno wspólnie przeżyjemy wiele przygód, ze mną i z moimi towarzyszami na pewno nie będziesz się nudził, więc co ty na to? Dołączysz do mnie? - Zapytałam przyjaźnie zachowując spokój i opanowanie.